Będąc kiedyś na Krecie mieliśmy tą przyjemność powałęsać się po Chani... ale niestety karta pamięci odmówiła posłuszeństwa. Nie miałem zdjęć z Chani. No to nie ma innego wyjścia trzeba tam wrócić żeby mieć co wspominać:)
Październikowy wyjazd, standardowo z półki szczęścia (=last minute, bylebytanio) za kilkaset złotych, z kameralnym nowoczesnym hotelem w ofercie all położonym gdzieś na uboczu wydawał się idealnym połączeniem dla nas ciszy, spokoju i słoneczka.
Umowa o 18 wyjazd rano. No dało się:) Lecimy na Krete. Gerani i Silver Beach czeka:)))
Spokojny lot. Może dlatego że do naszego zakątka jedzie mało gości mamy dla siebie klimayzowanego mercedesika, który rozwozi nas po naszych hotelikach. Niestety my wysiadamy ostatni:) ale przynajmniej zwiedziliśmy wszystkie miesteczka na trasie Chania-Gerani.
Nasz hotel położony jest przy samej plaży w spokojnej okolicy...znaczy się na samym końcu Gerani!:) Ale dla nas i naszych celów to miejsce idealne. Plaża tylko hotelowa. Długa i duża. Leżaków ile kto chce. Barek w pobliżu. Dla gości baseny... No jest dobrze. Za taką cenę standard hotelu rewelcyjny. Ogromne pokoje. I mamy jeszcze widok z ogromengo tarasu na morze;))) Miód!
Silver Beach. Nasz hotel. Rzadko się rozpisuję nad hotelem w jakim się zatrzymujemy. Ale tutaj postanowiłem zrobić wyjątek. Miejsce, spokój i okolica idealnie nam spasowały.
Wszystko czego oczekujemy na urlopowym wyjeździe mieliśmy podane na tacy...i to dosłownie. Jedzenie podawane na kolacje...ech nic tylko jeść! Tematyczne. Pyszne. Znowu trafione dla nas. Owoce morza... Zimne napoje i miejsce gdzie można sobie przyjemnie posiedzieć na kawce. Dlatego też polecam.
Jedyny minus to "wszędzie" daleko. Dla niektórych to wada dla nas to kolejny atut! Zawsze można zrobić kilometry w aplikacji:)))
Trafiliśmy jak się okazało już na miejsce w sam środek przetaczającego się frontu burzowego. Silne wiatry, jakiegoś typu sródziemnomorskie huragany miały uderzyć w Krete lada dzień.
Na Krecie zamykano szkoły i przygotowano się do uderzenia huraganu. Nie powiem żeby mnie to nie zmartwiło. Deszcz i mocny wiatr nie nastrajał optymistycznie. Na szczęście nie było jakoś specjlanie zimno. Kiedy wychodziło słoneczko momentalnie mozna było zapomnieć o deszczu.
Śledziłem radary pogodowe i powoli się uspakajałem. Kierunek wiatru się zmienił i mogliśmy odetchnąć z ulgą.... Teraz już czas na relax!