Na Gili Meno, wewnątrz wyspy trafiliśmy na autentyczną, nie robioną dla turystów "imprezę". Według nas to były chrzciny i tak jakby ślub w jednym z domów. Dużo ludzi odświętnie ubranych w lokalne stroje, głośna muzyka i głośne śpiewanie. Jak wyglądają uroczystości w lokalnej społeczności na Gili Meno.
Jak wyglądają uroczystości w lokalnej społeczności trudno powiedzieć uczestnicząc niejako w jak się okazało tylko pierwszym dniu imprezy. Jako nieliczni biali przebywający w tym czasie na wyspie spacerowaliśmy sobie po różnych częściach wyspy wałęsając się pomiędzy domostwami mieszkańców.
Bardzo pozytywnym aspektem wyspy są relacje panujące na wyspie, na maleńkiej wyspie. Widać że wszyscy się tutaj znają. Spokój i brak pośpiechu a i pewnie izolacja wysepki ma wpływ na charakter mieszkańców. Są mili, sympatyczni i pomocnie. Nie ma narzucania się i chęci zarobienia za wszelką cenę na turyście. Ceny w warungach normalne. Kiedy w "naszym" zabrakło warzyw do zrobienia kolacji za chwilę, u sąsiada się znalazły i wylądowały na talerzu. W sklepiku nie ma nikogo. Ale obok jest sąsiad. No i nie ma problemu jak chcesz to zaczekaj jak nie weź co chcesz i zapłać jemu on przekaże właścicielce. Nie sposób przebywając na wyspie kilka dni nie widzieć czy mijać się z lokalnymi nota bene sąsiadami z ulicy:)
Wieczorem chodząc uliczkami wewnątrz wyspy usłyszeliśmy głośną muzykę i jakieś zbiorowisko. O tyle dziwne, że turystów jest mało. Okazało się, że są to jakieś lokalne uroczystości. Wszyscy śpiewają, Są jakieś obrządki. Ostrożnie się przyglądamy z daleka. Aż tu nagle zostaliśmy zauważeni i....nie ma żadnego problemu. Szkoda że tylko na migi bo nic w ząb języka. Dają nam nawet lepsze miejsca żeby nagrywać i robić zdjęcia bez problemu.
Uśmiechają się i wręcz zapraszają do udziału. Jest extra. Jesteśmy jedynymi turystami. Sami lokalsi. No i znalazł się ktoś z kim można nawet jakoś porozmawiać. Więc dowiedzieliśmy się że ten wieczór to przyjęcie nowego dziecka takie coś w rodzaju katolickich chrzcin. Na środku utworzone z mieszkańców miejsca odbywają się jakieś rytuały nad dzieckiem. A na podwyższeniu siedzi w pięknym regionalnym stroju panna młoda. Wygląda jakby była ze swoją świtą obserwując co się dzieję i czekającą na swoją kolej. Jest ładnie i ciekawie. Kobieta z którą się umiemy dogadać wpycha nas do pierwszego rzędu i prosto przed "tron" żeby wszystko dobrze widzieć.
No jest egzotycznie, mega egzotycznie. Po chwili otrzymujemy zaproszenie na ten ślub. Niestety dla nas dzisiaj to była prezentacja a impreza jest dopiero jutro. Więc musimy się obejść podróżniczym smakiem...nie będzie national geografic;( Przezycia niziemskie. Warto podróżować! Indonezja nas pozytywnie zaskakuje. Ech. Warto.