Tatry od Chochołowskiej do Morskiego Oka. 5 dni 5 schronisk;) to było założenie na kilkudniowy wyjazd w góry. Zamierzenie pomimo wielu chwil zwątpienia zostało zrealizowane w całości. Chociaż do pełni szczęścia zabrakło wisienek: Orlej Perci i Rysów. Od przejścia perci powstrzymał mnie mój duży troche niewygodny do tego plecak. Założeniem było przejście od schroniska do schronisk bez biwakowania w dolinach. Tym razem Orla zostanie w planach.
Nie jest to mój pierwszy wyjazd w Tatry więc wiedziałem czego się spodziewać. Jedno pozostaje bez zmian. Łażenie w deszczu nie sprawia mi przyjemności. Może nie być wizury ale na łeb niech nie pada:) Pogodę sprawdzałem co godzinę i już kilka razy przełozyłem wyjazd bo cały czas lało. Ale kiedy zabłysło malutkie okienko pogodowe decyzja zapadła. Nie chciałem jechać na weekend i wracać w niedzielę bo wiedziałem że korki mnie zamordują dlatego wyjazd w dni powszednie bardzo się opłacił. Szczególnie w Tatry i szczególnie w wakacje:)
Plan na Tatry od Chochołowskiej do Morskiego Oka był bardzo prosty.
- przyjazd i porzucenie samochodu u znajomych na Sobiczkowej i przejście do schroniska na Polanie Chochołowskiej
- przejście całej grani od Grzesia przez Wołowiec i Starorobociański i zejście przez Ornak do schroniska na Polanie Ornak,
- przejście reszty zachodnich Doliną Tomanową na Ciemniak do Kasprowego Wierchu i zejście do schroniska Murowaniec w Dolinie Gąsienicowej,
- dojście do schroniska na 5 stawach albo przez Zawrat albo przez Krzyżne /niestety plecak:)/,
- przejście do Morskeigo Oka przez Szpiglasową Przełęcz i zejście ceprostradą do schroniska.
Z zaplanowanej trasy na portalu: www.mapa-turystyczna.pl wyszło jak widać. Z pomiarów naręcznych wyszło trochę więcej ale wiadomo człowiek sie rusza!:) i kilometry lecą. Ale nie kwestia w kilometrach tylko w górach!
Wstrzeliłem się chyba idealnie z pogodą żeby zrobić Tatry od Chochołowskiej do Morskiego Oka. Wszędzie widać ślady po ulewach a nad górami unoszą się nisko zawieszone chmurki. Niby ładne takie malownicze ale mi wcale niepotrzebne. Jestem w Kirach więc czas ruszać w góry. Znowu przygarnia moje autko Lucyna - dziękuję znowu bardzo!Będzie bezpieczne i nie musze się o nie martwić. Teraz szbko busem do Chohołowa i drogą spokojnie do schroniska na Polanie Chochołowskiej. Co roku dolina się coraz bardziej komercjalizuje. Szkoda. Rozumiem rowery na prostej drodze na Siwą Polanę ale pociąg...żeby chociaż elektryczny! Cywilizacja i wygoda dotrą wszędzie. Szkada czasami człowiek trochę prymitywizmu powinien liznąć. Przynajmniej podstawowego;)
{jb_quoteleft}nie zrażajcie się ilością ludzi w schronisku...wieczorem w tygodniu just już bardzo spokojnie. Ta zasada tyczy się wszystkich schronisk w Tatrach;){/jb_quoteleft}
Ryszyłem późnym popołudniem bo nigdzie się nie musiałęm śpieszyć. Na Chochołowską chyba moiżna by dojść z zamkniętymi oczami a mając wszytsko co potzrebne w plecaku nie martwiłem się zbytnio czasem. Idąc sobie spoojnie w górę mijam jak zwykle schodzących wakacyjnych turystów. I nie ma co się dziwić. Góry są przeciez dla każdego. Są wakacje to są i ludzie!
Na szczęście i zgodnie z moimi przypuszczeniami /czytaj pragnieniami:)/ im później i dalej od Siwej Polany tym ruch caraz bardziej zamiera. Kilku schodzącyh turstów i biegacz to wszyscy na drodze. Jest super. Nie pada. Jest przyjemnie i nawet jakieś widoki wieczorne się ujawniają. Usmiech na bani robi mi się coraz większy. Tatry od Chochołowskiej do Morskiego Oka to będzie dobry czas!
W schronisku na Chochołwskiej muszę być do 20 żeby mieć szansę na jakieś łóżko. Z tym nie ma problemu. Dochodzę do schroniska. A tu kolejne zaskoczenie. Pustawo! Łóżko oczywiście było. Na jadalni garstka ludzi. Spokój. Piwko na tarasie smakuje wybornie....Można się delektować i widokiem i napojem. Jest dobrze. Dalej nie pada;))