Wietnam-pierwsza podróż po Indochinach. Starujemy z HANOI.

Ale po analizie ruchu "graniczno-wizowego" z sąsiadami zmieniłem plan na system... do przodu:) Zacząć od północy lądując w Hanoi i powoli  przemieszczać się na południe.

Przekroczyć granice z Kambodżą i wyskoczyć na pat thaia do Bangkoku. Bez krążenia i zbędnych powrotów. Założenia były właściwe. Wszystko się udało. Z każdym kolejnym wpisem zobaczycie jak i co udało się zobaczyć.

Hanoi- na pierwszy ogień. Podróż czas zacząć. Dużo do zobaczenia. Miasto nastawione na turystów. Ale po kolei. Szczegóły techniczne /wizy i wszystkie sprawy logistyczne/ podsumuje w osobnym artykule. W sieci jest dużo informacji na ten temat. Sam z nich korzystałem. Wiza elektroniczna przez stronę ambasady wietnamskiej -łatwo trafić. Informacje o miejscach??? każdy musi się naczytać, przesiać i wybrać co chce robić. Nam miesięczny wyjazd ledwo wystarczył żeby liznąć Wietnam zobaczyć Kambodże i lekko posmakować Tajlandii.

Po wylądowaniu wszyscy muszą się udać do stanowisk gdzie wizę elektroniczną przekuwa się na "paszportową". Jak się szybko okazuje takich spryciarzy są tłumy. Mimo takiej ilości czekających kolejki się dosyć szybko przesuwają. Pani się usmiech trochę wymuszono ale po wklepaniu danych i weryfikacji elektronicznej cieszymy się z nowej pieczątki w paszporcie. Jesteśmy legalnie w Wietnamie...przez 30 dni:)

Plan na Hanoi:

Z relacji turystów, których przeczytałem całe mnóstwo wiedziałem mniej więcej co i jak tzreba zrobić. Że trzeba kupić sobie od razu lokalną kartę do telefonu oczywiście z internetem. Wymienić trochę pieniędzy, żeby mieć na rozruch /karta, transport, jedzenie!/. Z neta /o dzięki Wam podróżnicy, którzy piszecie tyle mądrych=praktycznych rzeczy o swoich doświadczeniach w podróży/ wiedziałem skąd odjeżdża autobus do centrum Hanoi i jaki środek transportu jest najtańszy;) Polecane aplikacje uspokoiły moje skołatane nerwy bo wiedziałem gdzie jestem, gdzie jade i jak daleko do hotelu!:)

Jak się da i wie się skąd to dlaczegonie nie korzystać z udogodnień cywilizacji i np. pytać wujka g. o wszystko co chcesz wiedzieć. Uzbrojeni we wszystko co tzreba ruszamy na podbój Wietnamu. Przed nami miesięczna przygoda w krajach gdzie nasza stopy jeszcze nie były a płuca nie rozkoszowały powietrzem rozgrzanym do 40 stopni z wilgotnościa na granicy 90%:))))

Powietrze. To jest pierwsze neizapomniane wrażnie dopadające nas po opuszczeniu hali lotniska. Mały szok. Co innego o tym czytać i sobie wyobrażać a co innego "tym" oddychać. Ciężkie, wilgotne i gorące. Niesiesz torby i po kilkunastu krakach cieknie z ciebie jak z kranu.... Wita Hanoi. Wita majowy Wietnam. To czas na pograniczu pory suchej /najgorętszej/ i początkiem pory deszczowej. Nie mamy wyjścia im szybciej się przyzwyczaimy tym lepiej;)

 Dzięki nawigacji łatwo trafiliśmy do pierwszej rezerwacji w Wietnamie. Stare miasto...stary hotel. No hotel może za dużo powiedziane. Na szczęście jest klimatyzacja. I tak już będzie dla nas obowiązkowy element wyposażenia każdego pokoju:)

Przy rezerwacji trzeba pamiętać o 2 zasadniczych kwestiach: MUSI być napisane, że jest okno /czasami to po prostu tylko otwór w murze, przez który nic nie widać albo widać to na co nie chcielibyście patrzeć-no tak to już jest za pierwszym razem/ i obowiązkowo klimatyzacja-działąjąca. O ile wystrój i wygody nie mają dla nas znaczenia to możliwość dobrego odpoczynku=snu /klima w nocy/ to podstawa.

Rezerwacja przez strony booking.com a potem już tez na agoda.com i hotels.com na zasadzie porównywania cen ale również oferty jako całości. Przy częstych zmianach miejsc pobytu warto zwrócić uwagę na programy lojalnościowe portali. Za 10 noclegów 1 gratis i takie tam:)