Nie mogłem już usiedzieć w domu...a pogoda wydawała się zacna na przejażdżkę rowerrową po okolicy - a poza tym trzeba gonić czołówkę na endo!
Może by tak przy tej pogodzie troszeczkę podgonić rywalizację rowerową? Pomyślałem o trasie Tychy-jezioro Paprocany-Kobiór-Pszczyna-Studzienice-Kobiór-Tychy. To raptem 40 kilka km. No nie było jednak tak łatwo...
Ruszyłem na rowerek i choć wydawało się, że jeśli jest słoneczko i suchy asfalt to tak powinno być też na szutrowych drogach w lesie...a tutaj zong! Leśne drogi kompletnie mokre. Kałuże i kryjące sie pod nimi zagłębienia nie ułatwiały jazdy a zdecydownie wpływały na szybkość przemieszczania się. Muszę tutaj wspomnieć o komforcie cieplnym nóżek /szczególnie moich paluchów!/, które niestety pod wpływem temperatury, prędkości i ciągle mokrych butów dały mi się we znaki. Udało mi się je rozrusać w Pszczynie.
Zupełnie inny park i zamek ksiażąt pszczyńskich w takim troszczeczkę smutnym zimowo-jesiennym nastroju... Bardziej jesiennym bo zważywszy na porę roku sic! 12 grudnia, temperatura w granicach 8 st. na plusie nie tworzy zimowego klimatu. Na to jest miejsce w górach.
Polecam super oznakowanie dróg rowerowych w rejonie pszczyńskim. Widać dofinasowanie unijne działa. Ścieżki wytyczone, oznakowane więc zabłądzić trudno. Niestety jedno o tej porze roku się nie zmienia - długość dnia! Godzina 17 to już ciemno i jazda na rowerku nie jest taka przyjemna. Nic to tzreba wracać.
Jeszcze tylko spradziłęm czy wszystko wporzo u Tomka na działce i po ponownym rozgrzaniu paluchów, podziwianiu zachodu słońca i maksymalnej ciszy...ruszam do domu. Niestety już w ciemnościach....