Prawdziwa zima w Tatrach 5 stawów. Po dłuższej przerwie wyprawowej...umówiony /i długo wyczekiwany/ wyjazd z Łukaszem. Miał być Gerlach ale ze względu na mocno zimowe warunki i lawinowo po ostatnich opadach został odwołany przez naszego przewodnika...i wybór padł na kochaną 5.
A tam jest co robić;)
Pomimo rozpoczętych ferii nie zastanawialiśmy się ani przez chwilę. Zresztą przy braku szczególnych planów każde miejsce i każda góra była ok!. Ale pomimo szczegółowych planów, ferii, opadów śniegu oraz znowu niesprawdzającej się prognozie pogody wyjazd należy uznać za bardzo udany.
A mianowicie:
- pomimo pełnej rezerwacji i ferii - schronisko było "puściutkie" - czyli nam się udało i to 2 razy!
- pomimo ciągłych opadów śniegu - w schronisku sami fajni ludzie, którzy właśnie po to lażą,
- w pełni zimowe wejście na Kozi Wierch - z dziewiczym wejsćiem po pas w śniegu,
- kilku okienek pogodowych niwelujących niesmag prognoz,
- ciszy, spokoju i ....pasącej się kilka metrów od nas kozicy. A co!
skoro sie rzekło o kozicy...to proszę bardzo
Jak zawsze podkreślam...panoramy bardzo lubię ale tak na zachętę, poglądowo. Bo niby fajnie, pieknie, ach i czasami och ale jednak brakuje im chyba takiego szybkiego przekazu jak to czyni zdjęcie tzn. bardziej kadr...Prawdziwa zima w Tatrach 5 stawów.
Pomimo tego lubię je robić i je mieć. Jak widac nie zawsze jest dobrze. Ale i warunki i i i rąbek od spódnicy...i tyle!
No i znowu w drodze...oczywiście czym możemy się przemieszczać - tylko busami. Po autobusowym przemieszczaniu się na wyprawie argentyńsko-chilijskiej nie ma lepszego środka transportu:) Oczywiście z wielu względów....nie tylko ekonomicznych:)
Ale jak tu nie wykorzystać tego środka transportu, no jak?! kiedy Cie wiozą, nie musisz mieć prowa jazdy, masz dużo czasu. A ten śmiało można wykorzystać na kontenplacje, degustacje i rozmowy!:)
Jak widać to nasz żywioł!
Ale tym razem podróż upływała w skandynawskich klimatach. Pan kapitan przywiózł degustacyjnie napojki ze swoich stron. Wygladały zacnie no i smakowały zacnie.... Finlandia jak widać to nie tylko finka ale też MINTTU oj finka im wyszała...ale jakby ktoś zapomniał pasty do zębów czy odświeżacza?! - rewelecja. Nam w podróży nie waliło z palnika przynajmniej;) Potem pięknie i groźnie wyglądająca VALHALLA. Bardzo dobra bardzo raczej dobry syropek na kaszel...taki ich jeger oczkolwiek mój ulubiony "syropek". O trzeciej próbce wolę nie wspominać...niech się inni wypowiedzą!
Ekonomia:
- bilet w promocji KTA - KRK "PolskiBus" to całe 1zł.! /+rezerwacja 6zl.!!!/,
- "Szwagropol" częste i wygodne połączenie /KRK dworzec PKS - tylko zmiana stanowiska wystarczyła nam minutka;)/
- niestety niezmienne zdzierstwo /w porównaniu na odcinki podróży/ Zakopane Dworzec - Palenica - 10zł. - za łeb!
- powrót też niestety od głowy po 10 złociszy do Centrum Zakopanego,
- i rejs "PolskimBusem" tym razem Zakopane - KAT - za całe 30zł. i tym razem rezerwacja to 1zł. - ot tak żeby było wesoło;)
Potem niestety już zaczęło padać.... no i padało praktycznie z małymi przerwami kilka dni. A śniegu napadało że hej aż po samom dupe!:) Tak wyglada prawdziwa zima w Tatrach 5 stawów.
No jak już pada i się nic nie zmienia...coś trzeba zrobić! Śniegu napadało dużo wszędzie dosyć lawiniasto. Pogodynka niestety znowu nas zawiodła! Nie ma slońca! Trudno. Jak jesteśmy cos zrobimy. Kozi Wierch.
To dobra alternatywa na krótki wypad z możliwością odwrotu w razie pogorszenia pogody oraz w razie trudnych warunków na podejściu. Poza tym blisko i godzinowo do połapania nawet z naszym /wszystkich sic!/ leniem....
Czekamy aż ktoś przedapta chociaż dojście... Więc leniwie śniadanie. Oooooo poszli! Mozna ruszać. Tak to jest raz ktoś raz ktoś inny znaczy się MY. Ubieranko. Idziemy na lekko. Jeden plecak z awaryjnym zapleczem, czekan i w drogę. A słońca jak nie ma tak nie ma a śnieg jak pada tak pada.
Ale zostaliśmy nagrodzeni u góry z Góry! Choć podejście po pas w śniegu a potem to już wogóle podejście jak mi się widzi...przy załamaniu pogody...to jednak szczyt i słoneczko i wiatr, który rozwiał cmurki i pokazał perć i nawet Świnice!
Nie wspomnę już o wspomnianej wcześniej kozicy! Jak wisienka na torcie w ten dzień. Ale nie oststnia wisienka, pszeniczka czy inne rośliny "gorzkie".
Oj było zacnie. DZIĘKUJE WAM LUDZIE za świetną imprezkę, gadanie o gorach i nie tylko oczywiście....No i za "Szyszunieeeee" i za wsio!