TATRY

Moje ulubione góry. Kto raz pójdzie w Tatry będzie wiedział dlaczego.

Tatry od Chochołowskiej do Morskiego OkaKolejny dzień a w zasadzie pierszy dzień na szlaku  Tatry od Chochołowskiej do Morskiego Oka zaczął się dla mnie o 8. Bo od 8 otwierają jadalnię. A poza tym ja nie zamierzam się śpieszyć. Dzisiaj mam najdłuższe przejście na trasie. Wieczory i noce są zimne. Poranki to też nie najprzyjemniejsza pobudka. W nocy kropiło ale teraz pogoda się stabilizuje. Plan jest trzeba go wykonać! Jedząc jajecznicę za 14zł. /2 jajeczka;)/ myślę o skróceniu pętli...ale zostawię to pogodzie i mojej kondycji/ha ha żart/.

Wychodzę spokojnie w stronę Grzesia. Widać wszędzie że musiało tutaj nieźle padać. Dużo błota i naniesionych przez wodę kamieni. trzeba uważać. Nie pada. Reszta to już tylko czas. Czasami wiatr rozwiewa chmury i można nacieszyć oko. Po słowackiej stronie pogoda duuużo lepsza. Od przełęczy szlak już graniowy więc jak znowu chmury zasłaniają polską stronę gór można siepocieszyć słowacką stroną! Szkoda że jest tak zimno.

Po wejściu na Wołowiec odpoczywam i zastanawiam się nad dalszą wedrówką...po co ja to robię i wcale mi się nie chce. Ha ha ha! Pogoda nie pomaga. Ostatnim razem przechodząc sławcką perć Rohaczy pogoda była diametralnie różna! A jakie widoki. Jakie?zobacz na wpisie o Rohaczach:)

Nic to. Trzeba ruszać. Droga sama się nie przejdzie! Teraz już po "lekkim" rozruchu powinno być lepiej. Chociaż czekaja mnie jeszcze dwa ostre podejścia - na Jarząbczy Wierch i Starorobociański Wierch. Ale co tam. Mam na to cały dzień.

Tatry od Chochołowskiej do Morskiego Oka - słowacka strona

Za Łopatą się delikatnie przejaśnia co rozjaśnia moje zatroskane pogodą oblicze. Coraz częściej przebijające słoneczko dodaje mnóstwo endorfinek. Spokój i cisza na szlaku wycisza mnie przyjemnie. Tego właśnie  potrzebowałem. Swoje tempo. Nikt nie gada za dużo wtedy kiedy nie potrzeba. I jeszcze coraz piękniejsze widoki. Jest coraz lepiej!

Idąc dalej grupa przede mną się zatrzymuje i widzę z daleka że na szlaku stoją kozice i za nic mają sobie intruzów. Pasą się na świeżej soczystej trawie. Nie jedna czy kilka tylko stada. Jedno na szlaku drogie na zboczu....poczułem si jak na wybiegu w zoo a nie na szlaku w górach:) Piękne spotkanie...przed Jarząbczym:))

 

Teraz po takim spotkaniu można sobie iść w spokoju ducha dalej. Jest w takim bliskim spotkaniu coś mistycznego. Bliskie obcowanie z naturą i to zarówno z jej ogromem jak góry czy z żywym, dzikim stworzeniem jest wspaniałe i dające do myslenia...jak małym i kruchym stworzeniem jest człowiek.

Panoramy: od Wołowca do Starorobociańskiego

Idę dalej z coraz bardziej lekką głową. Coraz lepsza pogoda i co za tym idzie widoki poprawiają nastrój i niwelują zmęczenie. Jeszcze parę wejść i zejść i już będzie można odpocząć i nawodnić się w miłym towarzystwie...mam nadzieję!