Elbrus atak szczytowy. To jest ten dzień. Wieczorem siedzimy w namiocie i zastanawiamy się nad dalszą egzystencją;) Nie ma co przedłużać siedzenia w namiocie. Pogoda przez ostatnie dni utrzymuje się przyzwoita. Prognozy pogody przesyłane przez "metereologa" Tomasza K. sprawdzają się znakomicie. Wyprawa przetrwała tyle dni i jest we właściwym miejscu. Wszystko wg planu Łukasza!. W związku z tym postanawiamy atakować. To będzie dobry dzień!
Wstajemy jak zwykle z ociąganiem. Jest bardzo zimno. I takiego zimna tutaj się nie spodziewaliśmy. Ciezko się wstaje i oporządza w takiej temperaturze. Ale jak się powiedziało a...trzeba wystartować. Z naszego namiotu pozostawionego poniżej Skał Pastuchowa ruszamy dziarsko na szlak.
Nie jsteśmy oczywiście pierwsi więc idzie nam się bez problemowo za innymi po wydeptanym szlaku. Niestety podejście do Skał Pastuchowa i do traweru to duże nachylenie stoku. Trawersujemy na bardziej stromych podejściach ale większość wali centralnie pod górę.
Elbrus atak szczytowy to bardzo zimne doświadczenie. Szczególnie marzną stopy. Czekamy na pojawienie się słońca jak na zbawienie. Kiedy powoli się wspinamy do trawersu neiśmiało i powoli wychodzi słoneczko.
Pierwsze uczucie po pojawieniu się słońca to wielka ulga że zaczyna się robić ciepło a my wciąż czujemy palce u stóp:) Jest dobrze. Pogoda trafiona w punkt. Widoki przepiękne we wszystkie strony. Widać całe nasze podejście.
Jeśli nie masz 100% pewności na pogodę nie zostawiaj depozytu. Znalezienie go w zamieci nie jest proste!
Zaczynamy łatwiejszą część. Trawers do przełęczy pomiędzy Elbrusami:) Jest już przyjemnie ciepło. Można idąc świadomie rozkoszować się widokami. Jest pięknie. Planujemy odpoczynek na przełęczy. Może zostawimy depozyt. Zejście w dół jest tą samą drogą co podejście więc można pokombinować.
Zasłużony odpoczynek na przełęczy. Jest ciepło. Piękne widoki łagodzą uczucie zmęczenia. Odczuwamy wysokość. To już 5300m. Tak wysoko jeszcze nie byliśmy. Teraz cieszymy się jak dzieci. Przed nami widok na całe podejście na wypłaszczenie. Ostatnia trudność przed szczytem. Słońce już mocno operuje i robi się gorąco.
Gotujemy wodę i się nawadniamy. Jemy przekąski , pijemy i ruszamy. Nie zostawiamy depozyty bo za bardzo nie mamy co. Wyszliśmy na lekko. Przed nami ostre podejście na wypłaszczenie przed szczytem. Trawersowanie zachodniego wierzchołka nie okazało się łatwe ani przyjemne. W zwiazku z tym że przed nami już sporo ludzi wchodziło śnieg na podejściu już był mocno przemielony. Nie szło się łatwo. Czasami w miejscu grzęźniemy i zapadamy się po dupę. Brniemy dalej szczyt już blisko. Pogoda się utrzymuje. Jest ciepło.
Jednej rzeczy której nam zaczyna brakować to SIŁY! Wyczerpani wychodzimy na płaski teren. Widać szczyt na wyciągnięcie ręki.Wygląda jak kopa śniegu albo jakaś górka sameczkowa tylko na wysokości 5642m:))) Jest cięzko. Krok za krokiem. Ale słońce już daje niemiłosiernie wysysając z nas wodę jak wyrzymaczka. Jeszcze przed szczytem musimy się zatrzymać. Gotujemy wodę. Witaminy i woda. Po wypiciu litra wody jest zdecydowanie lepiej!
Niestety chmur przybywa coraz więcej. Szykuje się popołudniowa zmiana pogody. Mam nadzieję że nie pokrzyżuje nam to zejścia?!
Nie ma nad czym się zastanawiać. Do szczytu 100m damy radę! No i dajemy radę! Udaje się doczłapać na szczyt.
Elbrus atak szczytowy - 29 czerwca 2013r. o godz. 10.30 zakończył się sukcesem! ELBRUS ZDOBYTY!