San Francisco i Golden Gate San Francisco to dla mnie Golden Gate. To miało być przypieczętowanie naszego zachodniego tripu. Ikona San Francisco stała za moimi plecami! Wow. Nie przeszkadzał mi nawet porywisty wiatr, który utrudniał czasami chodzenie i powodował spore wychodzenie. Widać doświadczonych amerykanów, którzy chodzą tutaj w kurtkach a co poniektórzy nawet w zimowych butach:)!

Most jest ogromny. Z daleka wygląda pięknie. Natomiast z bliska to piękno inżynierii ogromna metalowa konstrukcja. 4 pasy w każdym kierunku i szeroki chodnik dopełniają całości. Przejście jest darmowe i zajmuje wolnym krokiem 45 minut z fotkami i napawaniem się widokami:)

201706 sf china town1 Oczywiście o San Francisco poczytane w netach więc wiemy, że China Town należy do miejskich atrakcji oprócz tramwajów wieżowca w kształcie szpilki i nabrzeża;) Miasto bardzo nowoczesne. Dzielnica biznesowa jak w każdym wielkim mieście. Ale China Towan to już inna bajka. I to prawie dosłownie.

Największym minusem na ulicach i w lokalnych sklepach jest kompletny brak angielskiego. Nasze plany o orientalnym jedzeniu padły tak szybko jak szybko zobaczyliśmy menu napisane w krzaczkach bez żadnych cyfr arabskich!

201706 sf 080 No i czas na spacerek po ulicach San Francisco. Popołudnie. Ulice już nie takie zatłoczone. Spokój - jeśli można tak powiedzieć o amerykańskim mieście;) Ale nam klimat odpowiada. Chcemy zobaczyć dzielnice biznesową no i oczywiście tramwaje na stromych ulicach. Nabrzeże i parowca zostawiamy sobie na deser.

Klimat jest dla nas idealny. Już nie jest gorąco i można się spokojnie poszwędać. Auto zaparkowane w dozwolonym miejscu:) Ale trauma pozostała. Przy samym nabrzeżu też jest darmowy dzisiaj parking. Więc nie ma niepotrzebnego jeżdżenia w kółko w poszukiwaniu wolnego miejsca:) Zwiedzamy.