Idziemy do Nido de Condores 6 luty 2015r. 500m podejścia do Canady dał nam popalić. Zatrzymaliśmy się na noc. Przy pieknej pogodzie wstajemy na poranną herbatę. Nie jest najgorzej z głową. Podejmujemy dezyzję o wyjściu Do Nido de Condores. Powolnym wyjściu:) Wszak to już 5550!
Trochę wyżej niż nasz poczciwy Blanc:) W Canadzie juz można było poczuć niską temeraturę! No i zaczyna się wchodzenie. Najważniejsze, że humory dopisują. Głowa pobolewa - czyli wszystko ok - znaczy że żyjemy!
{jb_quoteright}Zaczyna się góry zdobywanie. Krok za krokiem, krok za krokiem w stronę Nido. Fajnie nareszcie jakieś wysokości! Zobaczymy jak głowa i ..jej przeciwieństwo:) To niestety jest ciągle problem.... Po drodze jak zwykle tankowanie wody, wody, wody{/jb_quoteright}
Idziemy do Nido de Condores. Przejście z Canady do Nido de Condores to "raptem" 500m w pionie. Niby nic ale dreptać trzeba. Po spakowaniu namiotu wrzuceniu czegoś na siłę do brzuszka trzeba zacząć drepatnie w górę. Pogoda śliczna. Widoczność w promieniu...wszystkiego. Miło się drepcze. Krok za kroczkiem do góry. Teraz lodowiec i zielono-niebieskie oczko jezorka widać jak na dłoni.
Pierwszy przystanek wszystkich, czy to w górę czy w dół, to strumień z wodą z topniejścych w górze sniegu i resztek lodowca. O tej porze roku to już ostatnie przed pierwszymi podrygi śniegu i lodu.
Nawodnienie, woda do butelek, fotki i odpoczynek. I dalej krok za krokiem do Nido....
Idziemy do Nido de Condores w pięknej pogodzie. Widoki pozwalają zniwelować zmęczenie i przypominajkę wysokości w głowie:) Idzie się łatwo. Przy zachowaniu jednakowego tempa /Lukas/ bez przyśpieszania /ja!/ idzie się przyjemnie. Trawersik za trawersem. Z dozą zazdrości spoglądamy na chodzących w dół zdobywców i zbiegających uśmiechniętych i kompletnie nie zmęczonych tragarzy.
Nido de Condores leży na dużym wypłaszczniu. Miejsca na rozbicie namiotów jest ogrom i nie ma problemu z płaską powierzchnią. Problemem jest jak się okazuje wiatr. Na to warto zwrócić uwagę. Jakaś osłona profilaktycznie zawsze się przyda. Komercja w lokalnych zapadliskach opanowała przestrzeń. Nieliczne głazy stanowiące osłonę dla namiotów opanowane przez resztę. Nic rozbijamy się w na płasko z pięknym widokiem i na Ancę i na dolinę.
Do najbliższego stawiku z ujęciem naprawdę dobrej czystej wody mamy 10 minut pieszo. Na szczęście bez szaleństw i nadmiernych przewyższeń. Stawik /zamarzniety/ jest na skraju wypłaszczenia na lewo od budki rengersów. Każdy ci powie gdzie wather czy aqua:) Pytaj będzie ci dane!