Aklimatyzacja w Nido de Condores. Cierpliwe czekanie na dobrą pogodę. 7-10 luty 2015r. - to już Nido de Condores - 5550m. nmp. i czuć tą wysokość! Lodowaty wiaterek jak przywali to katar w nosie zamarza... Niestety żołądek bez zmian:) Trzeba się aklimatyzować. Wyprawa na rzie utknęła.
Codzienność górska się nie zmiania. Spanie, spanie ile się da. Picie wody i przechadzki. Trzeba się aklimatyzować. Niestety głowa też pobolewa.
A najgorsze, nie mamy info pogodowego!
A widać, że pogoda się zmienia - nam pozostają regersi i ich "super" pogoda ręcznie napisana na kawałku kartki.
{jb_quoteright}Codziennie do zamarzniętego stawiku po wodę, codziennie pakowanie do żołądka czegoś co da się przełknąć - liofizaty już nie są takie smaczne jak dawniej:( Tylko ból głowy i dyskomfort trawienny się ne zmienia!:){/jb_quoteright}
Nido de Condores to fajne miejsce na obóz. Rozległe wypłaszczenie z licznymi zagłębieniami, w których da się schować namiot oraz trochę kamieni , któe służą za obowiązkową kotwicę namiotów.
Na szczęście jest woda w zamarzniętym stawiku nieopodal. Więc 10 min. na szczęście po płaskim i da się żyć. Przez pierwsz dzień to cała nasza aklimatyzacja sprowadzała się do pokonywania kilku pagorków w drodze po wodę:) Jakby ne spojrzeć już czuć wysokość.
Aklimatyzacja Nido de Condores. Najbardziej daje o sobie znać głowa. Dobrze, że w miarę da się spać i to nam daje lepsze samopoczucie. Najważniejsze jednak jest to, że jak się coś robi toczujemy się lepiej. WYsiłek fizyczny męczy i zuzywa zapasy ale zdecydowanie pozytywnie wpływa na samopoczucie. Pogoda się utrzymuje i w planach jest podejście do obozu BERLIN na klime...
Pogoda piękna. Sporo ludzi wchodzi i schodzi. Ogólnie widać, że duży ruch. Widać, że agencje też czekają albo na klime albo na pogodę. Niestety nie wiemy. Słuchamy siebie. Dzisiaj BERLIN. 5930m. nmp. Zobaczymy jak głowa, jak warunki i jaka pogoda. COŚ trzeba robić siedzieć się nie chce.RUSZAMY!
Podejście do Berlina to niecałe 400 metrów w pionie. Bardzo fajne trawerowanie. Spokojnie i do góry. Pogoda się utrzymuje więc można podziwiać widoki. Jedyne co daje się we znaki to lodowaty wiatr. Przydają się nie tylko windsopery /za słabe bo za zimno/ ale też puchy!
Wchodzimy do obozu z uczuciem "rozżedzenia" w płuchach. Oddycha się już gorzej ale zupełnie normalnie jak na te warunki. Więc po naszemu. Szukamy ochrony od wiatru opatulamy się w kurtkii ....drzemiemy:) Oczywiście podziwiamy widoki a są jak okiem spojrzeć - góry! Focimy. Gorąca herbatka i na dół do cieplutkiego śpiworka!!! A schodzi się już duuuużo szybciej:)