Denali przejazdy, zakupy i formalności. Alaska przywitała nas przelotnym deszczem i zimnem...eby czasami nie było. Plan był prosty: zrobić zakupy w Anchorage, odespać loty i zapakować się do busa do Talkeetny. Tam odprawa u Rangersów przed górą i modlenie się o pogodę umożliwiającą przelot na lodowiec z Sheldonem.... Niby nic a punktów sporo.
Wszystko zarezerwowane wcześniej. Wszystko prześledzone i wydrukowane.
Wiemy gdzie. Tylko nie wiem za bardzo jak?!
Na lotnisku wysiadamy na miedzynarowowym terminalu...więc z bagażami musimy się wydostać z lotniska. Spacer z workami nie wchodzi w grę to prawie 6km! Jest tylko parking i widać drogę.
Nie możemy z lokalizować przystanków busa. Szukamy. No ale znaleźliśmy. Ja się wie...to takie oczywiste:)
Wystarczyło szukać tabliczki "PEOPLE MOOVING" ;) się uśmialiśmy serdecznie.
Bus podjechał.
Zapłaciliśmy za bilet u kierowcy-bilety jednorazowe 2$. A kierowca...uuuu PANI KIEROWCA, uprzejma i dziękuje i proszę i miłego dnia...DO KAŻDEGO! - prawie jak u nas:)))